AUTOR: Piotr Tymiński
WYDAWNICTWO: Novae Res
ILOŚĆ STRON: 484
Pamiętajmy jednak, że najważniejszą wartością jest życie. My musimy żyć, by walczyć, cywile, a w szczególności dzieci, by budować wolną i niepodległą Polskę.
Z licealnych lekcji historii zapamiętałam przede wszystkim tematy dotyczące rzezi wołyńskiej. Wcześniej niewiele o tym słyszałam, lecz nasza nauczycielka zwróciła na to zagadnienie szczególną uwagę. Sięgając po powieść „Wołyń. Bez litości” miałam nieco pojęcia o opisywanych wydarzeniach, lecz mimo to podczas lektury zostałam wielokrotnie zaskoczona.
Książka zaczyna się w momencie, kiedy Ukraińcy dokonują kolejnego mordu — tym razem wśród ofiar jest rodzina Stanisława Morowskiego. Mężczyzna wraz z innymi ocalałymi tworzy oddział partyzancki, którego celem jest walka z Ukraińską Powstańczą Armią. Razem wędrują po okolicznych miejscowościach, by bronić mieszkańców przed wrogiem.
Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy podczas czytania, była brutalna rzeczywistość, którą ukazał nam autor. Opisywane czasy nie należały do łatwych, ludność wykończona trwającą od kilku lat wojną musiała teraz stawić czoła kolejnemu wrogowi. Nie brakowało tu opisów mordów dokonanych przez UPA, na myśl, o których włosy stają dęba, gwałtów czy palenia całych wiosek. Chyba żaden czytelnik nie pozostanie obojętny na krzywdę, o której tu czyta, zwłaszczazwłaszcza że wszystko to oparte jest na autentycznych wydarzeniach.
Czytając książkę mamy możliwość śledzić losy polskiej partyzantki. Poznając grupę tych odważnych ludzi, mogliśmy obserwować jak strach o własne życie zmieniał się w chęć walki o ojczyznę i niesienie pomocy rodakom. Chociaż stanowili oni grupę i obecność każdego z nich była niezwykle ważna, to autor na pierwszy plan wysunął postać Stanisława Morowskiego. Jego ponadprzeciętna odwaga i zaangażowanie pozwoliło mu na jeszcze lepszą służbę ojczyźnie, a towarzysząca mu determinacja była przykładem dla wielu kolegów. Jednak tuż obok życia walczącego oddziału widzimy codzienność wołyńskiej ziemi. Mieszkańcy, którzy każdego dnia drżeli ze strachu o własne życie, często żyjąc skromnie, lecz w razie potrzeby potrafili podzielić się tym, co mają z potrzebującymi. Szczególnie widoczne było to w sytuacjach, kiedy partyzanci przybywali do danej miejscowości, a gospodarze chętnie ich gościli. Atutem tej powieści z pewnością jest także to, że możemy poznać tu również stanowisko Niemców oraz sowieckiej partyzantki, zarówno wobec Ukraińców, jak i Polaków.
Akcja książki jest bardzo dynamiczna — ciągle coś się dzieje, więc czytelnik nie ma czasu na nudę. Jest tak niemal od pierwszych stron, dlatego nie ukrywam, że początkowo trudno było mi wbić się w fabułę. Wielość wydarzeń i bohaterów utrudniała mi zrozumienie, co się aktualnie dzieje i do około setnej strony gubiłam się w fabule. Na szczęście później uległo to zmianie i czytałam z zapartym tchem o losach polskiej partyzantki. Dynamizm powieści był współmierny do opisywanej rzeczywistości, co dodatkowo uatrakcyjniło lekturę.
Mnie jednak, jako osobie, która lubi książki wywołujące emocje, brakowało wewnętrznych przeżyć bohaterów. Nie mogę powiedzieć, że nie było ich w ogóle, ponieważ takie fragmenty się pojawiały, ale liczyłam na dłuższe opisy. Dla mnie jest to wada, ale dla innych może być to zaleta, zwłaszcza że wygląda to na zamierzony zabieg autora, który skupił się przede wszystkim na pokazaniu pola bitwy.
„Wołyń. Bez litości” to z pewnością pozycja, która pozostanie w mojej pamięci na długo. Opisywanych tu morderstw nigdy nie zapomnę, tak samo, jak odwagi polskich partyzantów. Przede wszystkim jednak będę pamiętać, że to nie jest fikcja literacka, a wydarzenia, które miały miejsce naprawdę. Nie ulega wątpliwości, że wartość dokumentalną powieści zawdzięczamy autorowi, który z wykształcenia jest magistrem historii. Jeśli miałabym wskazać grupę odbiorców, którym ta pozycja przypadnie do gustu, z pewnością wskazałabym osoby, które lubią literaturę historyczną, lecz także tych, którzy chcą poznać lepiej szczegóły rzezi wołyńskiej.
Za możliwość przeczytania dziękuję Autorowi, Panu Piotrowi Tymińskiemu!
Jestem w trakcie lektury i nie jest źle. ;)
OdpowiedzUsuń