źródło |
AUTOR: Leslye Walton
TŁUMACZENIE: Regina Kołek
TŁUMACZENIE: Regina Kołek
WYDAWNICTWO: Sine Qua Non
ILOŚĆ STRON: 298
Dawno nie spotkałam książki o tak wysokiej ocenie, niemal samych pozytywnych opiniach i cudownej okładce. Wiadome dla mnie było, że kiedyś sięgnę po tę powieść, by przekonać się, jak autorka przedstawiła historię rodziny Avy za pomocą realizmu magicznego.
Ava to dziewczyna, która urodziła się ze skrzydłami. I choć wzmianka o tym jest już w pierwszych stronach książki, to nie temu wydarzeniu poświęcony jest początek. Wracamy bowiem do wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat i poznajemy losy przodków bohaterki. A są to losy niezwykle osobliwe i jestem przekonana, że nikt z Was nie ma w swej rodzinie takich wspomnień.
Chętnie sięgam po książki z pierwszoosobową narracją, gdyż pozwalają one poznać odczucia i myśli bohatera. Jednak cenię też sobie trzecioosobową narrację, bo czasem wszechwiedzący narrator pokazuje nam kilka różnych punktów widzenia. A co by było, gdyby to połączyć? Pani Walton stosuje taki zabieg i chociaż narratorką jest Ava, widzimy również to, co działo się przed narodzeniem oraz odczucia pozostałych bohaterów. Ja jednak wolę, gdy autor decyduje się na jeden rodzaj narracji, ale postanowiłam nie skreślać tej historii po samym sposobie zapisania.
Gdyby ktoś zapytał mnie, o czym właściwie jest na książka, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przez połowę poznajemy przeszłość, a później losy samej Avy. Tylko że... w tej książce nie ma żadnej fabuły, żadnego problemu, żadnej akcji ani wątków. To jak jakby ktoś obok Ciebie usiadł i zaczął Ci opowiadać dzieje swojej rodziny, od prababki, zgrabnie przechodząc w swoją autobiografię.
Liczyłam na niesamowitą historię, która porwie mnie swoją magią i nie będę mogła się od niej oderwać. Niestety dostałam zwykłą opowieść. No dobrze, może nie do końca zwykłą, bo w końcu realizm magiczny miał tu swój udział. Pojawiły się jakieś duchy, zjawy, zmarli i choć troszeczkę powiało tajemnicą, to w gruncie rzeczy nie odniosłam wrażenia, by to wszystko miało jakiś konkretny cel w tej powieści.
Jednego nie mogę tej książce odebrać — niosła jakieś przesłanie. O tym, czym jest miłość i jaki może mieć wpływ na człowieka. Losy przodków Avy pokazują nam, ile człowiek dla miłości jest gotów zrobić. Wyżej zacytowane przeze mnie zdanie pojawiło się w książce kilkukrotnie i idealnie ukazuje ono brutalną prawdę.
Bohaterowie byli z pewnością nietuzinkowi, a przynajmniej większość z nich. Szkoda, że każdego poznajemy tylko pobieżnie, ale autorka chyba postawiła sobie za cel zmieścić się w trzystu stronach. Chociaż może to i dobrze, bo inaczej ta książka o niczym ciągnęłaby się w nieskończoność. Zaskoczeniem było też dla mnie to, że tytułowa Ava pojawia się w tej historii dopiero w połowie książki. Może powieść powinna mieć raczej tytuł "Osobliwe i cudowne przypadki rodziny Lavender"?
Nadal nie mogę zrozumieć, jak tak pięknie wydana książka mogła tak mnie rozczarować. Liczyłam na coś pokroju „Magonii”, która to również przestawiała pióro na okładce.
Niestety nie rozumiem fenomenu tej książki, która nudziła mnie niemiłosiernie i przy której zastanawiałam się, o czym w ogóle jest ta powieść. Jednak wiem, że historia Avy ma wielu zwolenników, więc bardzo możliwe jest, że Tobie akurat się spodoba.
Jeśli jest tu ktoś, kto czytał tę pozycję i ma inne zdanie od mojego to chętnie się z nim zapoznam! Może ja coś przeoczyłam, a może po prostu źle się do niej nastawiłam - nie wiem. Dajcie jednak znać, co Was w niej urzekło, może ja tego po prostu nie zauważyłam.
Miłość, jak powszechnie wiadomo, kieruje się własną logiką, za nic mając nasze plany czy zamiary.
Dawno nie spotkałam książki o tak wysokiej ocenie, niemal samych pozytywnych opiniach i cudownej okładce. Wiadome dla mnie było, że kiedyś sięgnę po tę powieść, by przekonać się, jak autorka przedstawiła historię rodziny Avy za pomocą realizmu magicznego.
Ava to dziewczyna, która urodziła się ze skrzydłami. I choć wzmianka o tym jest już w pierwszych stronach książki, to nie temu wydarzeniu poświęcony jest początek. Wracamy bowiem do wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat i poznajemy losy przodków bohaterki. A są to losy niezwykle osobliwe i jestem przekonana, że nikt z Was nie ma w swej rodzinie takich wspomnień.
Chętnie sięgam po książki z pierwszoosobową narracją, gdyż pozwalają one poznać odczucia i myśli bohatera. Jednak cenię też sobie trzecioosobową narrację, bo czasem wszechwiedzący narrator pokazuje nam kilka różnych punktów widzenia. A co by było, gdyby to połączyć? Pani Walton stosuje taki zabieg i chociaż narratorką jest Ava, widzimy również to, co działo się przed narodzeniem oraz odczucia pozostałych bohaterów. Ja jednak wolę, gdy autor decyduje się na jeden rodzaj narracji, ale postanowiłam nie skreślać tej historii po samym sposobie zapisania.
Gdyby ktoś zapytał mnie, o czym właściwie jest na książka, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przez połowę poznajemy przeszłość, a później losy samej Avy. Tylko że... w tej książce nie ma żadnej fabuły, żadnego problemu, żadnej akcji ani wątków. To jak jakby ktoś obok Ciebie usiadł i zaczął Ci opowiadać dzieje swojej rodziny, od prababki, zgrabnie przechodząc w swoją autobiografię.
Liczyłam na niesamowitą historię, która porwie mnie swoją magią i nie będę mogła się od niej oderwać. Niestety dostałam zwykłą opowieść. No dobrze, może nie do końca zwykłą, bo w końcu realizm magiczny miał tu swój udział. Pojawiły się jakieś duchy, zjawy, zmarli i choć troszeczkę powiało tajemnicą, to w gruncie rzeczy nie odniosłam wrażenia, by to wszystko miało jakiś konkretny cel w tej powieści.
Miłość potrafi zrobić z nas głupców.
Bohaterowie byli z pewnością nietuzinkowi, a przynajmniej większość z nich. Szkoda, że każdego poznajemy tylko pobieżnie, ale autorka chyba postawiła sobie za cel zmieścić się w trzystu stronach. Chociaż może to i dobrze, bo inaczej ta książka o niczym ciągnęłaby się w nieskończoność. Zaskoczeniem było też dla mnie to, że tytułowa Ava pojawia się w tej historii dopiero w połowie książki. Może powieść powinna mieć raczej tytuł "Osobliwe i cudowne przypadki rodziny Lavender"?
Nadal nie mogę zrozumieć, jak tak pięknie wydana książka mogła tak mnie rozczarować. Liczyłam na coś pokroju „Magonii”, która to również przestawiała pióro na okładce.
Niestety nie rozumiem fenomenu tej książki, która nudziła mnie niemiłosiernie i przy której zastanawiałam się, o czym w ogóle jest ta powieść. Jednak wiem, że historia Avy ma wielu zwolenników, więc bardzo możliwe jest, że Tobie akurat się spodoba.
Jeśli jest tu ktoś, kto czytał tę pozycję i ma inne zdanie od mojego to chętnie się z nim zapoznam! Może ja coś przeoczyłam, a może po prostu źle się do niej nastawiłam - nie wiem. Dajcie jednak znać, co Was w niej urzekło, może ja tego po prostu nie zauważyłam.
Nie czytałam jej i w sumie nie wiem, czy jeszcze chcę. Może kiedyś w mojej bibliotece pojawi się książka Leslye Walton i wtedy zagłębię się w historię rodziny Avy, ale tak to słabo mnie ona interesuje. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na recenzję "Cienia wiatru"! pattbooks.blogspot.com
Pewnie sama bym po nią nie sięgnęła, gdyby nie to, że była u mnie w bibliotece :) Dobrze, że częściej wypożyczam, niż kupuję, bo miałabym poczucie zmarnowanych pieniędzy.
UsuńJa także nie do końca zrozumiałam fenomen tej książki. Racja, było coś magicznego i niezwykłego w losach rodziny Lavender, ale po tylu pozytywnych opiniach spodziewałam się naprawdę czegoś, co mnie porwie. A tymczasem była to zwyczajnie... przyjemna opowieść. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Dominika z Books of Souls
O tak, dobrze to ujęłaś :) Spodziewałam się czegoś zupełnie innego i z pewnością to jest przyczyną tego, że się rozczarowałam.
UsuńLubie poznawać historię innych, więc takie "gadanie" głównej bohaterki może mi się spodobać.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Tobie się nie spodobała :(
No niestety :/
Usuńnie czytałam, ale mam w planach. szczególnie, ze względu na piękną okładkę. co do narracji, uwielbiam pierwszoosobową, ale może być jak dla mnie połączona z trzecioosobową innych bohaterów. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTyle, że to nawet nie jest połączone z trzecioosobową innych bohaterów, to tak jakby ona sama była tym trzecioosobowym narratorem. Skomplikowana sprawa ;)
UsuńMniej więcej podzielam Twoje zdanie (mniej więcej, bo dla mnie, żeby dojść do tego, jakie jest przesłanie, musiałam sobie sporo dopowiedzieć :>). Dla mnie to jedno z największych rozczarowań tego roku i w ogóle nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ta książka odniosła taki sukces.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ktoś ma podobne zdanie do mojego :)
UsuńO nie czytałam i nie spotkałam się z nią ale ta recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że troche niedociagnięć i też można przeczytać :)
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com
Nie ciągnęło mnie nigdy do tej powieści i mam wrażenie, że dobrze, że nigdy nie zdecydowałam się po nią sięgnąć, nie jestem bowiem odosobniona w swojej ocenie Avy, spotkałam się już z wieloma słowami krytyki pod jej adresem, więc... Nie będę na nią marnować czasu.
OdpowiedzUsuńDobra decyzja, są o wiele lepsze książki :)
UsuńNie czytałam i chyba się na nią nie skuszę, bo coś czuję że zmarnowałabym swój czas. Chociaż nie powiem okładka przepiękna i tym przyciąga swoją uwagę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kejt_Pe
ukryte-miedzy-wersami.blogspot.com
Okładka rzeczywiście przyciąga oko :)
UsuńTo chyba pierwsza negatywna recenzja "Osobliwych i cudownych przypadków Avy Lavender", jaką spotkałam. Swojego czasu był bum na tę powieść, ale ja się na nią nie skusiłam. Zawsze mam w głowie jakiś obraz konkretnej książki, a tu nic, zero, pustka, nie wiem, czego się spodziewać i właściwie co to jest. Nie jestem pewna, czy przeczytam. mam mnóstwo innych książek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Lekturia
Też zdecydowanie częściej spotykam pozytywne recenzje, dlatego tak bardzo się rozczarowałam ;)
UsuńNo proszę, inna recenzja, jakie ja czytałam to same pochwały. A jednak nie jest tak idealna... Mimo wszystko nadal mam na nią ochotę i chce ją poznać bardzo.
OdpowiedzUsuńRacja, najlepiej przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie :)
UsuńPo tylu pozytywnych recenzjach "Przypadków..." właśnie trafiłam na pierwszą negatywną! :D
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka u mnie na półce, może mi się spodoba!
Zdaję sobie sprawę, że nie jest to tylko historia Avy, ale też jej rodziny, więc może mnie nie rozczaruje. ;)
Pozdrawiam!
Ola z bloga Zaczytana Iadala
Może Tobie przypadnie do gustu :)
UsuńKsiążka jest dziwna i faktycznie trudno określić o czym konkretnie jest, a nawet jej gatunek. Mi przypadła do gustu, ale na pewno przez tą specyficzność nie wszystkim może się spodobać. Natomiast wspomniana przez Ciebie "Magonia" była dla mnie średnią książką - ile ludzi tyle opinii ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Każdy w końcu lubi co innego :)
UsuńCały czas się waham czy po nią sięgnąć i jakoś nie mogę się zdecydować. ;)
OdpowiedzUsuńNa siłę nie ma co sięgać, ale miej ją na uwadze, może kiedyś nadarzy się okazja, to wtedy po nią sięgniesz :)
UsuńTą książkę można kochać lub nienawidzić. Ja należę do tej pierwszej grupy. Lubię takie gadanie o niczym, więc tajemnicą nie jest, że powieść mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do tagu :)
http://booksinshadow.blogspot.com/
Ja niestety nie lubię :)
UsuńDziękuję za nominację, jednak ja na blogu nie publikuję tagów :)