AUTOR: W. Bruce Cameron
TŁUMACZENIE: Edyta Świerczyńska
TŁUMACZENIE: Edyta Świerczyńska
WYDAWNICTWO: Kobiece
ILOŚĆ STRON: 275
Kiedy w styczniu miałam okazję przeczytać powieść „Był sobie pies”, byłam oczarowana nie tylko piórem pisarza, ale także tym, jak przedstawił relację między psem, a człowiekiem. Sięgają po tę książkę nie miałam wątpliwości, że przypadnie mi do gustu, zastanawiałam się jedynie, czy będzie lepsza od poprzedniej.
Pewnego dnia do Josha wpada sąsiad z prośbą, by ten zaopiekował się jego ciężarną suczką Lucy. Mężczyzna nigdy nie miał psa, więc niechętnie zgadza się wyświadczyć przysługę. Szybko jednak ulega urokowi Lucy, a także piątce szczeniaków, którego później pojawiają się w jego domu. Pomimo początkowych trudności w opiece nad zwierzakami Josh coraz lepiej sobie radzi. Pomaga mu Kerri, pracownica schroniska, która zawsze służy dobrą radą. Po czasie Josh uświadamia sobie, że teraz nie wyobraża sobie życia bez swoich czworonożnych przyjaciół i bez Kerri, która staje się mu coraz bliższa.
W „Był sobie pies” zachwyciła mnie pierwszoosobowa narracja, która pozwoliła nam poznać świat oczami psa. Tym razem autor postawił na narrację trzecioosobową, jednak mimo to czytelnik nie powinien mieć problemu z wczuciem się w sytuację Josha. W ten sposób widzimy nie tylko przemianę bohatera, ale również emocje, które towarzyszą mu od początku pojawienia się w jego domu Lucy.
Dlaczego nikt nie powiedział mu, jak to jest mieć psa? Że dzięki temu każda chwila staje się ważniejsza, że w jakiś tajemniczy sposób można czerpać z każdego dnia to, co najlepsze?
Kiedy w styczniu miałam okazję przeczytać powieść „Był sobie pies”, byłam oczarowana nie tylko piórem pisarza, ale także tym, jak przedstawił relację między psem, a człowiekiem. Sięgają po tę książkę nie miałam wątpliwości, że przypadnie mi do gustu, zastanawiałam się jedynie, czy będzie lepsza od poprzedniej.
Pewnego dnia do Josha wpada sąsiad z prośbą, by ten zaopiekował się jego ciężarną suczką Lucy. Mężczyzna nigdy nie miał psa, więc niechętnie zgadza się wyświadczyć przysługę. Szybko jednak ulega urokowi Lucy, a także piątce szczeniaków, którego później pojawiają się w jego domu. Pomimo początkowych trudności w opiece nad zwierzakami Josh coraz lepiej sobie radzi. Pomaga mu Kerri, pracownica schroniska, która zawsze służy dobrą radą. Po czasie Josh uświadamia sobie, że teraz nie wyobraża sobie życia bez swoich czworonożnych przyjaciół i bez Kerri, która staje się mu coraz bliższa.
W „Był sobie pies” zachwyciła mnie pierwszoosobowa narracja, która pozwoliła nam poznać świat oczami psa. Tym razem autor postawił na narrację trzecioosobową, jednak mimo to czytelnik nie powinien mieć problemu z wczuciem się w sytuację Josha. W ten sposób widzimy nie tylko przemianę bohatera, ale również emocje, które towarzyszą mu od początku pojawienia się w jego domu Lucy.
Tym, co jest istotą tej powieści to pokazanie więzi między psem, a człowiekiem. Poznajemy rozkoszne szczeniaki, ale także widzimy, jaki miały one wpływ na Josha. Równocześnie czytamy o tym, jak ważna jest prawidłowa opieka nad czworonożnym przyjacielem. Nie ulega więc wątpliwości, że książka będzie prawdziwym rarytasem dla miłośników psiaków.
Powieść opowiada również o Joshu. Wracamy do jego przeszłości i dowiadujemy się o jego problemach rodzinnych. Mężczyzna niechętnie powraca do wspomnień ze swojego dzieciństwa i trudno mu odnowić kontakt z rodziną. Nie potrafi także pogodzić się z utratą ukochanej Amandy. Nie brakuje tu zatem wątku miłosnego, gdzie śledzimy rozwijającą się relację z Kerri.
Fabuła nie jest skomplikowana, jednak nie można powiedzieć, że jest banalna. Jest to po prostu taka ciepła opowieść, która potrafi rozśmieszyć, ale także i wzruszyć. Mnie uleciało kilka łez podczas lektury, dlatego jeśli tak sami jak ja jesteście wrażliwi to książka zaserwuje wam sporą dawkę emocji. Widać tu także świąteczny klimat, ponieważ akcja rozgrywa się na krótko przed Bożym Narodzeniem. Książka jest na swój sposób prosta, ale przez to idealna na zimowe wieczory.
Nie ukrywam, że kolejny raz jestem zachwycona powieścią Camerona, stąd jeśli znacie jego poprzednia książkę i przypadła wam do gustu, to bez obaw możecie sięgnąć po ten tytuł. Na pewno sprawdzi się też jako prezent pod choinkę, zwłaszcza dla miłośników psów.
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu!
Och, wiedziałam, że nie można się zawieść! Czytam jak najszybciej się da!
OdpowiedzUsuńBardzo pozytywna powieść :)
OdpowiedzUsuńMając tę książkę w dłoniach i czytając Twoją recenzję, już czujemy Święta! :) Ten tytuł to doskonała pozycja na Gwiazdkę - zarówno jako prezent dla najbliższych, jak i jako prezent dla samego siebie. Cudowny poprawiacz humoru, więc polecamy bardzo, bardzo gorąco!
OdpowiedzUsuńHmmmm akurat tej nie znam nawet z opowiadań hmm ,:D
OdpowiedzUsuńZapraszam http://ispossiblee.blogspot.com/2017/11/white-pink-crop-top.html
Kocham psy i tym samym książki tego autora! Nie pozostaje mi więc nic innego jak czekać na więcej! <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki o psach i ta również bardzo mi się podobała! Idealna na nadchodzące święta")
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam "Był sobie pies" (film widziałam już dawno) - chcę ją skończyć, zanim sięgnę po ten tytuł, który wydaje się idealny "przedświątecznie" i na pewno trafi do kolekcji - bycie psiarzem zobowiązuje! Nie mogę się już doczekać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Też uwielbiam "Był sobie pies" i po tę pozycję na pewno sięgnę. Trochę mnie zraziła ta narracja.. Ale to nic. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że bratu mogłaby się spodobać. Mnie jednak nie bardzo...
OdpowiedzUsuń